poniedziałek, 1 kwietnia 2013

było i minęło. miesiąc minął i denko minęło.



Denko, denko… i po denku, jak to mówią.

Nastąpił jakże wyczekiwany i upragniony koniec marca. Kosmetyki się zużyły w mniejszym lub większym stopniu (wtajemniczenia). Dwa z nich, dzięki zaangażowaniu kochanej Elizabeth "zużyły się" w ciągu pierwszej godziny od opublikowania posta o zamiarze ich zutylizowania. Dzięki Ci, o Ello mio, właśnie na takie wsparcie liczyłam ;)) 

Tak gwoli ścisłości, wyżej wymieniony koniec marcowego miesiąca, był wyczekiwany i upragniony przeze mnie, jasne to i oczywiste – bo wiosna. Myślę jednakowoż, że te trzy balsamy, cztery mgiełki, peeling i krem czekały na ten dzień jeszcze bardziej. Upragniona wolność! Puste opakowania! Nareszcie! – krzyczały do mnie wczoraj. To było miłe, poczułam się jak bohaterka. Wojowniczka niemal! No kurczę, jednak walczyłam przecież i to walczyłam zawzięcie, sama ze sobą i z brakiem samodyscypliny i wytrwałości mymi. A to nie byle jaka walka. 


Na dowód! Pierwszy z prawej – balsam do włosów, tak zwany ‘dyscyplinujący’ – przelałam do przezroczystej butelki żeby widzieć jak szybko go ubywa. Niestety – jest cholernie wydajny. I przez niego, tak jakby moje denko nie do końca wypaliło. Ale wiecie co. Jak na moje możliwości, poszło mi świetnie. I jestem z siebie dumna. I jest zima…

Kosmetyki się pokończyli, dowody na to zdjęciowe przedstawili, no i co teraz, aaa? 

Aaaa… no to teraz czas wytoczyć cięższe działa.

Niesiona na fali sukcesu mojego pierwszego projektu denko, postanawiam wypowiedzieć następną wojnę (niektórzy nie uczą się na swoich błędach). Tym razem… (chwila nerwowej ciszy) nie będę się wdawać w szczegóły, bo one zanudzają nawet mnie (próbowałam znowu zrobić opis wziętych na celownik ofiar, ale zaczęłam ziewać. Więc chyba nie.). Wyznaczam czas trwania działań wojennych – 30 dni, licząc od dzisiaj, więc zwycięstwo (bo przecież nie przegraną… ) ogłoszę pierwszego maja. 

Nieee, drugiego maja. Pierwszego nie robię!

Po chwili zastanowienia zaczynam się bać, co będzie następne. Któregoś dnia jeszcze wpadnę na pomysł zużycia wszystkich lakierów do paznokci… Może ktoś chciałby przygarnąć kilka??

Umiłowane Czytelniczki (i Ty, Czytelniku, jeśli tam jesteś) – co takiego zagnieździło się w Waszej kosmetyczce i nie chce słyszeć o eksmisji? Sprawdzaliście ostatnio, czy się przypadkiem nie rozmnożyło przez pączkowanie? To się zdarza. Albo tylko ja mam magiczną kosmetyczkę (nie czarujmy się jednak, mili państwo, nie jestem aż tak beznadziejnym i odosobnionym przypadkiem). Wiosna idzie! Czas na zakupy! Ale najpierw denko. 

Pozdrawiam,
M.

P.S. O lakierach do paznokci mówiłam poważnie – oddam w dobre ręce za słone paluszki. Anyone?

P.S.1. Właśnie zarejestrowałam przedziwny, acz przecudowny zarazem fakt - wyświetlona zostałam już tysiąc siedem słownie razy! tank ju, tank ju, gajs!

2 komentarze: