Denko, denko… i po denku, jak to mówią.
Nastąpił jakże wyczekiwany i upragniony koniec marca.
Kosmetyki się zużyły w mniejszym lub większym stopniu (wtajemniczenia). Dwa z
nich, dzięki zaangażowaniu kochanej Elizabeth "zużyły się" w ciągu pierwszej
godziny od opublikowania posta o zamiarze ich zutylizowania. Dzięki Ci, o Ello
mio, właśnie na takie wsparcie liczyłam ;))
Tak gwoli ścisłości, wyżej wymieniony koniec marcowego
miesiąca, był wyczekiwany i upragniony przeze mnie, jasne to i oczywiste – bo
wiosna. Myślę jednakowoż, że te trzy balsamy, cztery mgiełki, peeling i krem
czekały na ten dzień jeszcze bardziej. Upragniona wolność! Puste opakowania!
Nareszcie! – krzyczały do mnie wczoraj. To było miłe, poczułam się jak
bohaterka. Wojowniczka niemal! No kurczę, jednak walczyłam przecież i to walczyłam
zawzięcie, sama ze sobą i z brakiem samodyscypliny i wytrwałości mymi. A to nie
byle jaka walka.
Na dowód! Pierwszy z prawej – balsam do włosów, tak zwany ‘dyscyplinujący’
– przelałam do przezroczystej butelki żeby widzieć jak szybko go ubywa. Niestety
– jest cholernie wydajny. I przez niego, tak jakby moje denko nie do końca
wypaliło. Ale wiecie co. Jak na moje możliwości, poszło mi świetnie. I jestem z
siebie dumna. I jest zima…
Kosmetyki się pokończyli, dowody na to zdjęciowe
przedstawili, no i co teraz, aaa?
Aaaa… no to teraz czas wytoczyć cięższe działa.
Niesiona na fali sukcesu mojego pierwszego projektu denko,
postanawiam wypowiedzieć następną wojnę (niektórzy nie uczą się na swoich
błędach). Tym razem… (chwila nerwowej ciszy) nie będę się wdawać w szczegóły,
bo one zanudzają nawet mnie (próbowałam znowu zrobić opis wziętych na celownik
ofiar, ale zaczęłam ziewać. Więc chyba nie.). Wyznaczam czas trwania działań
wojennych – 30 dni, licząc od dzisiaj, więc zwycięstwo (bo przecież nie
przegraną… ) ogłoszę pierwszego maja.
Nieee, drugiego maja. Pierwszego nie robię!
Po chwili zastanowienia zaczynam się bać, co będzie
następne. Któregoś dnia jeszcze wpadnę na pomysł zużycia wszystkich lakierów do
paznokci… Może ktoś chciałby przygarnąć kilka??
Umiłowane Czytelniczki (i Ty, Czytelniku, jeśli tam jesteś)
– co takiego zagnieździło się w Waszej kosmetyczce i nie chce słyszeć o eksmisji?
Sprawdzaliście ostatnio, czy się przypadkiem nie rozmnożyło przez pączkowanie?
To się zdarza. Albo tylko ja mam magiczną kosmetyczkę (nie czarujmy się jednak,
mili państwo, nie jestem aż tak beznadziejnym i odosobnionym przypadkiem).
Wiosna idzie! Czas na zakupy! Ale najpierw denko.
Pozdrawiam,
M.
P.S. O lakierach do paznokci mówiłam poważnie – oddam w
dobre ręce za słone paluszki. Anyone?
P.S.1. Właśnie zarejestrowałam przedziwny, acz przecudowny zarazem fakt - wyświetlona zostałam już tysiąc siedem słownie razy! tank ju, tank ju, gajs!
Już nie skwiercz... zabrałam ten żółty :D
OdpowiedzUsuńdobra z Ciebie Princess :P
Usuń