Jak wspomniałam w tytule, poczułam wiosnę. Szybko, fakt. Kiedy opowiedziałam o tym koleżance w pracy, jej spojrzenie powiedziało mi wszystko - nie jest dobrze.
Znaczy, mnie tam dobrze, Aga po prostu żyła jeszcze grudniowymi świętami :) a dla mnie po Nowym Roku to już czas na Wielkanoc.
No dobra, przynajmniej na wiosnę już czas. Ktoś się nie zgadza?
Byłam ostatnio w sklepie z materiałami i NA SZCZĘŚCIE miałam ograniczony budżet. Ale kawałek materiału jeden i drugi kupiłam i oto jest, z tego jednego kawałka, ON. Ona właściwie. Mięciusia i milusia. Do przytulania.
Tak przy okazji, gdyby mój Szanowny Promotor dowiedział się, co robię w wolnym czasie zamiast zbierać materiały do pracy, to kazałby mnie wypatroszyć i wypchać jak tego zająca, więc ciiiiiiii... nie mu nie mówmy. Czego pan doktor nie widzi, to go nie boli. I mnie przy okazji.
Żeby było już całkiem wiosennie, jeszcze jedna Ona.
Byle do wiosny :))